niedziela, 9 marca 2014

Witaj w klubie, czyli życie, życie jak rodeo.

Są takie filmy, na które chodzi się dla ulubionego aktora, albo reżysera, albo z ciekawości. Są też takie, które ktoś nam bardzo wytrwale poleca, albo dostają prestiżową nagrodę i w końcu i my dajemy się skusić, mimo że przeczuwamy nudę i lodowiec patosu. Tak było w moim przypadku z filmem Dallas Buyers Club (w polskim tłumaczeniu Witaj w klubie).
Nie miałam zbyt dobrych przeczuć, ale dałam się namówić i razem z Raszkiem zasiedliśmy do seansu. Przyznam, że nie znałam wcześniej reżysera i nie przepadam za odtwarzającym główną rolę Matthew McConaughey. Główną przesłanką przemawiającą za obejrzeniem były Oscary, jakie film otrzymał. Swoją drogą, czy ktoś ma pomysł, dlaczego polska premiera kinowa filmu ma miejsce w miesiąc po światowej premierze DVD? Czy polska premiera płyty też jest opóźniona? Nie wiem, może ktoś mi odpowie.

Ładna pani, która jest panem po raz pierwszy.

Przechodząc do sedna, początkowo już, już, gdzieś na horyzoncie widziałam czubek lodowca patosu, ale w miarę jak fabuła się rozwijała, całe to wrażenie znikło. Dostajemy postać raczej niesympatycznego głównego bohatera, którego główną rozrywką są drobne oszustwa na rodeo, alkohol i dymanie wszystkiego co się rusza. Oczywiście płci żeńskiej, gdyż już na początku ów dżentelmen deklaruje się jako przeciwnik homoseksualistów i wiadomym jest, że raczej za nimi nie przepada. Ron, bo tak się nazywa, pracuje jako elektryk i dokonując prostej naprawy ulega niegroźnemu wypadkowi. To tyle, żeby nie zdradzać dalszej fabuły.

Jedna z najładniejszych scen filmu.

Mnie bardzo uderzyło, jak doskonale rozwija się postać głównego bohatera, jak się zmienia i ewoluuje. Dzięki temu mogłam się idealnie wczuć w sytuację, film wyzwala masę emocji, a przy tym jest szalenie dowcipny. Śmiejemy się, mimo poważnej tematyki, przy czym jesteśmy oswajani z finałem, tak, że właściwie nikogo on nie dziwi, ale to nie znaczy, że film jest przewidywalny, bo przecież tak miało być. Inaczej być po prostu nie mogło.

Ładna pani po raz drugi.

Po tym seansie polubiłam Matthew McConaugheya troszkę bardziej, naprawdę moim zdaniem w swojej roli jest bardzo dobry. Pozostaje jednak w cieniu Jareda Leto, grającego homoseksualnego Rayona. Dla mnie to on jest królem tego filmu, gra pierwsze skrzypce w każdej scenie, w której go widać, czasem nawet jego postać rządzi scenami, w których jest na dobrą sprawę nieobecna. Wszystko się tu zgadza – głos, ruchy, charakteryzacja, kostiumy. I ta niebywała, rzucająca się w oczy od pierwszej sceny szczupłość bohaterów. Drastyczne fizyczne przemiany pięknych aktorów zawsze robią wrażenie na widzu, czego przykładem może być chociażby nagrodzona Oscarem rola posągowej Charlize Theron w Monster.

Sporo znajdziemy także scen przejmujących.

Temat walki z wielką instytucją rządową zdecydowanie wysuwa się w filmie na pierwsze miejsce. Sytuacja służby zdrowia w USA i tamtejszych obywateli, którzy chcą się leczyć jest nieciekawa, trudna i bardzo złożona. Akcja Dallas Buyers Club rozgrywa się prawie trzydzieści lat temu, w latach osiemdziesiątych, ale nadal służba zdrowia w USA nie jest zbyt przyjazna zwykłym obywatelom, zwłaszcza jeśli mają niskie zarobki i niską składkę ubezpieczenia. 

Najładniejsza mama na Oscarach. Nie mogłam się powstrzymać.

Dla niektórych moich znajomych fakt otrzymania dwóch statuetek przez film komercyjny, w którym aktorzy przeszli metamorfozę przygotowującą do roli jest zaskakujący. No coś podobnego! Tak, jakby nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca. Zaskoczenie tysiąclecia – w Hollywood robią filmy komercyjne! Mało tego, tamtejsza Akademia Filmowa śmie te filmy nagradzać! Halo, tu Ziemia, doprawdy. 

Wszystko gra.

Oczywiście nie udało mi się napisać recenzji od razu. Mówcie mi Słomiany Zapał.


PS. Nie mieszkam w Polsce i dlatego recenzuję film, którego polska premiera jest jeszcze przed nami (Wami?). Nie wiem dlaczego napisałam w tytule o spoilerach, wszak to film na faktach, hm hm.



3 komentarze:

  1. Mi do filmów bardzo nie po drodze, ani nie lubię oglądać, ani nie mam na nie czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj kiedyś, jest wiele ciekawych filmów :) Najważniejsze jednak, żeby był czas na książki :)

      Usuń
  2. Słyszałam o tym filmie, w Holandii chyba już była premiera. Koniecznie chcę go obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę, taktuj Autorkę tak, jak sam chciałbyś, by Cię traktowano :)