poniedziałek, 17 marca 2014

Gęś, Rudowłosy Trzpiot i Nabrzmiała Męskość - Czarny Książę K. Michalak.

Sięgając po książkę K. Michalak, z góry wiemy, jakich treści możemy się spodziewać. Jakiś czas temu przeczytałam jej pierwszą powieść erotyczną (ho ho, szumna nazwa) pod tytułem Mistrz i myślałam, że autorka już niczym mnie nie zaskoczy. No cóż, zaskoczyła, czerpie ona widać z jakowejś studni bez dna, niestety.

Okładka jest tak bardzo mroczna, że teraz muszę iść pobawić się z kotem.

W książce możemy wyróżnić następujące osoby dramatu:
  • piękna, nieśmiała Konstancja, która dosłownie podnieca każdego samym swoim widokiem (czy to stara ciotuchna, czy to krawiec, czy to pokojówka), molestowana przez własnego ojca (później przez ciotkę i służącą), ma za sobą tajemniczą przeszłość (autorka często ową przeszłość podkreśla), włosy blond, oczy chabrowe, talia osy i tak dalej,
  • przystojny i mroczny tytułowy Czarny Książę, Maksymilian Romanow, mieszka w pałacu, walczył bohatersko na wojnie, utrzymuje się z kasyn i domów publicznych, trzyma harem pięknych nałożnic plus jedną kobietę z przeszłością w domku w lesie, do kolekcji brak mu Konstancji, która oczywiście wyzwala w nim niezwykłą chuć i żar jednym nieśmiałym spojrzeniem,
  • przystojny (ha! Siurpryza!) i inteligentny inspektor policji, Paul de Bries, prowadzący śledztwo w sprawie tajemniczego, seryjnego mordercy, on również zakochany jest na zabój w Konstancji, po jednym jej chabrowym spojrzeniu,
  • zła Ciotka Klara. Jest po prostu zła i chce sprzedać swoją bratanicę Czarnemu Księciu za miliony monet,
  • Anastazja Romanow (tak, tak, nie przeczytałeś źle, mój drogi czytelniku), czyli trzpiotowata siostra Maksymiliana, ruda (ha!) i zielonooka (ha!), niestety nie posiada magicznej mocy (jestem rozczarowana), jego oczko w głowie, nie przepada za Konstancją, ponieważ charakterystyczna dla postaci Rudowłosej intuicja podpowiada jej, że chabrowooki blond wamp ma niecne zamiary,
  • Kobieta Z Lasu o imieniu Swietłana, czyli specjalna nałożnica Maksymiliana, którą ów wiedziony chucią przemożną uwiódł lata temu, gdy była narzeczoną jego przyjaciela. Przyjaciel ubity, Swieta ma spaloną połowę twarzy i żyje po to, żeby dostarczać przyjemności i kochać niewdzięcznego Romanowa.
To by było na tyle, w zasadzie fabuła powoli staje się jasna. Uprzedzam, że tego typu ksiązki nie da się zrecenzować, nie streszczając jej. Mimo, że jest to twór bogaty w słowa, a ubogi w treść i powinno się go czytać dosyć szybko, ja męczyłam się przez dwa dni, a to dużo. Więc, uwaga, ruszamy.

Opowieść zaczyna się w momencie, gdy zastraszona i ciężko doświadczona przez los Konstancja przybywa do Miasta (autorka umieszcza akcję w mieście o nazwie Miasto, dzięki czemu wredni czytelnicy nie mogą się przyczepić do kulejących realiów), ponieważ ojciec sprzedał ją za długi uroczej cioteczce Klarze. Klara to oczywiście typowy czarny charakter z bajki o Kopciuszku: stara, brzydka, zepsuta i bardzo bogata. Cioteczka zamiaruje opchnąć Konstancję dalej, jakiemuś bogatemu facetowi, oczywiscie blondwłosa gąska niczego się nie domyśla. Na każdym kroku jest podkreślana niewinność i piękno głównej bohaterki, która jest typowym michalakowym tworem i co rusz czuje smagnięcie żaru pożądania w lędźwiach.

Książka obfituje w przerażająco antykoncepcyjne opisy erotycznych czynności, wyzute z subtelności i romantyzmu. Żeby nie być gołosłowną, postanowiłam zaprezentować Wam mały cytacik: - Ciii, cicho, dziecinko, spokojnie. Anka umyje maleńką cipusię. Anka zrobi dziecince dobrze. Rozewrzyj udka, kochana, wpuść Ankę, umyjemy dziewczynkę... Jakiekolwiek sceny miłosne w Czarnym Księciu utrzymane są właśnie w tej konwencji, nawet jeśli dotyczą zakochanych.

Jak to zwykle bywa u K. Michalak, akcja toczy się leniwie przez 90% książki, by potem, na ostatnich 50 stronach nastąpiło chaotyczne rozwiązanie wszystkich wątków. Przez większość opowieści Konstancja jest wożona na przyjęcia, przymierza sukienki, patrzy na ludzi i rozmyśla o swojej niedoli i gąskowatości. Początkowo stwierdza, że kocha Czarnego Księcia (który nawiedza ją w snach), w miarę rozwoju akcji zmienia zdanie i zakochuje się w inspektorze policji. Wie jednak, że nigdy nie będzie mogła z nim być, ponieważ Czarny Książę zwrócił na nią uwagę, spojrzał na nią i wszyscy już wiedzą, że jest jego. Doprawdy, połowa książki to spojrzenia, westchnienia i domysły.

W końcu Konstancja zamieszkuje w posiadłości Romanowów i wtedy następuje niespodziewany i zaskakujący plot twist, który przy okazji zmienia charakter połowy postaci. Konstancja okazuje się modliszką i podstępnym mordercą. Anastazja okazuje się nie być trzpiotem, a miłą i łągodną panienką obdarzoną intuicją. Czarny Książę nie jest wcale idealny, gdyż znęca się psychicznie nad Swietą z lasu. Tylko inspektor de Bries pozostaje sobą i od początku książki, metodycznie snuje się wszędzie i aresztuje wszystkich po kolei.

Finał opowieści jest również typowy dla tej autorki. Aby gładko zakończyć wątki, większość głównych postaci umiera, czy to wskutek pojedynku, morderstwa, czy samoobrony. W finałowej scenie Anastazja i Swietłana (to jedyne ważne postacie, które wychodzą cało z masakry w lesie) odchodzą w dal, trzymając się za ręce.

Książka jest pełna niespójnych i mętnych wyobrażeń autorki na temat początków XX wieku, nie wiadomo właściwie, gdzie dzieje się akcja, czy jest to Rosja, na co wskazywałyby niektóre nazwiska (Konstancja pochodzi z Łubowic, która to wieś położona jest na Śląsku)? Męskie stroje ograniczają się do obcisłych spodni, uwidaczniających nabrzmiałe wiadome części ciała oraz białych i czarnych koszul. Podobnie jak w Poczekajce mamy postać uwiedzionej przed laty przez głównego Alvaro narzeczonej dawnego przyjaciela. Podobnie jak w innych książkach główną bohaterką jest zahukana gęś. Analogicznie mamy Rudowłosą Piękność, a jeśli postać jest zła, to jest też brzydka, gruba i zdegenerowana. Oprócz głownej bohaterki. Ona nie jest zła, jest obłąkana. To, że zabija, wynika z jej skomplikowanej psychiki i traumatycznej przeszłości (to nic, że przez połowę książki nie zdradza żadnych ku temu skłonności).Budowaniu napięcia służą częste zwroty typu: Nie wiedziała, co wydarzy się już niebawem... Nie wiemy nic na temat realiów, co miast być tajemniczym, jest wysoce denerwujące.

Wszystko to daje nam całkowicie niestrawny koktajl harlekina, telenoweli i filmu klasy Z. Postaci trzecioplanowych w zasadzie brak. Amanci (hm, to jest chyba dobre słowo, kojarzy się trochę z telenowelą) są skonstruowani w zasadzie niemal identycznie, jak w Mistrzu i Poczekajce. Jeden ubrany na czarno i mroczny, zdarza mu się ranić kobiety. Drugi to ten dobry, jest przyjacielem tego pierwszego i stoi trochę z boku (plus nosi białą koszulę). 

Ponadto nic nie usprawiedliwia wykorzystywania personaliów postaci historycznej w takiej książce. Nie wiem, czy autorka zdaje sobie sprawę, że Anastazja Nikołajewna Romanowa jest świętą prawosławną, podobnie jak reszta jej rodziny. Pozostaje cieszyć się, że lubieżnego brata księżniczki Anastazji K. Michalak nie nazwała Aleksym.

Najlepiej jak najszybciej o tej książce zapomnieć. Najlepiej jej w ogóle nie czytać i poprzestać na mojej recenzji. Ja bardzo lubię czytać złe książki, robię to z premedytacją i na pewno jeszcze o twórczości tej autorki u mnie przeczytacie.

11 komentarzy:

  1. Po książkę Michalak raczej nie sięgnę, ale czytanie recenzji jej książek jest takie przyjemne i tak poprawia nastrój. Tylko uważaj, bo ona lubi krytyków zamieszczać w książkach i robić m przykre rzecze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno tak właśnie robi, też o tym słyszałam. Nie wiem tylko, jak miałabym siebie rozpoznać :)

      Usuń
    2. Tak czytam swój komentarz i widzę, że musiałem być chyba wpół przytomny. Przepraszam za literówki ;)
      Nie wiem za bardzo na jakich zasadach "Autor Kasia" to robi, ale może pokusi się o jakąś wariację Twojego pseudonimu i się rozpoznasz ;)

      Usuń
    3. Po pierwsze macham powitalnie - weszłam do ciebie z forum MM, które jest, nieprawdaz, naszym wspólnym domem :).

      Po drugie - przednia recenzja, tez kocham recenzje książek pani KM, sama nie wiem, czy wolę te zle czy te dobre ze wzgledu na ich niezamierzony komizm :).

      Po trzecie - ja wręcz mam nadzieję wystąpićw kolejnej książce! Popełniłam analizę "Poczekajki" w trzech częściach, wiem, ze zostala dostrzeżona przez Oko Opatrzności i teraz bardzo liczę na zaistnienie w kolejnej książce jako zapijaczona i patologiczna matka wielu zdegenerowanych dzici ;D. A jakby to była ta powieść o powstaniu warszawskim (obiecałam sobie przeczytać dzieuo) to jeszcze i folksdojczkę sypiajaca z gestapowcami. I wydającą całe AK za papierosy i popitkę! Totalnie to widzę :D!

      Inna rzecz, ze w ostatnim (nareszcie!) zalewie negatywnych recenzji może okazać się, ze dla nas nie bedzie już miejsca w utworach (smuteczek)...

      Pozdrawiam i do zobaczenia na forum ;)!

      Usuń
  2. Czytałam Michalak ale tylko Nadzieję. Była okrutnie infantylna, naiwna i absurdalna. No... i nie lubię Michalak. Ale tak czytam i czytam ta twoją recenzję i Twoje przytoczenie scen erotycznych utwierdziło mnie w przekonaniu, że po książkę nigdy nie sięgnę.
    never!
    tak czy inaczej - świetny tekst! brawo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Często spotykam się z negatywnymi recenzjami tej autorki. Jeśli chodzi o szczegółowe opisy wiadomych zdarzeń, pozbawione jakiejkolwiek subtelności czy romantyzmu, jestem zmuszona czytać to na co dzień. Lektury szkolne zobowiązują, a że na Holenderski czyta się tylko Holenderską literaturę, erotyzmu nie brakuje, gdyż Holenderska literatura jest naszpikowana seksem. Mam do tego mieszane uczucia. Czasami wolę, gdy autor nie owija w bawełnę, z drugiej strony opisanie takiej sytuacji w delikatny, subtelny sposób, jest dla mnie sztuką. W końcu każdy potrafi napisać kto co gdzie wsadził.
    A książce, jak doradziłaś, mówię nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A możesz polecić coś holenderskiego? Nie mam nic przeciwko opisom scen erotycznych, ale sęk w tym, że pani Michalak opisuje wszystko tak samo ciężko, siermiężnie, niezbyt romantycznie, słowem - zawsze tak samo. Nie ma rozróżnienia między opisem molestowania, a sceną łóżkową między ukochanymi.

      Usuń
  4. Twórczości Pani Michalak jeszcze nie poznałam, ale jakoś do niej mnie nie ciągnie. Tę książkę już dawno przekreśliłam, przede wszystki jeżeli chodzi o tę tematykę. Po prostu za nią nie przepadam i wolę nieco subtelniejsze powieści. ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Abstahując na chwilę od samej książki i autorki - uśmiałam się czytając Twoją recenzję :):) a wracając do Pani Michalak - nie czytałam jeszcze nic więc trudno mi stwierdzić czy miałabym podobne odczucia do Twoich czy jednaj bym coś w jej książkach ciekawego dla siebie znalazła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam Cię do Liebster Blog Award
    http://wonderlandof-books.blogspot.com/2014/04/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę, taktuj Autorkę tak, jak sam chciałbyś, by Cię traktowano :)